Łosiowisko

Czyli Bączek i Pączek na dalekiej pólnocy.

Moje zdjęcie
Nazwa:
Lokalizacja: Västerås, Västmanland, Sweden

czwartek, marca 15, 2007

Literatura ponad podziałami, czyli niosę kaganek oświaty

Tym razem będzie o Szwecji ale tylko troszeczkę. Żyję chwilowo jednym tematem tylko z przerwami na magisterkę, a mianowicie szwedzką literaturą dziecięcą. (Postaram się bez zbytniej propagandy ale nie obiecuję, że mi wyjdzie;)
Każdy niemal młody Polak, wie doskonale kto to Lasse, Bosse i Olle z Bullerbyn. Kim jest Pippi Langstrump (starsi znają Fizię Pończoszankę). Większość słyszała też pewnie coś o Ronji Córce Zbójnika, albo Braciach Lwie Serce. No i nic dziwnego, bo przecież napisała je klasyk literatury u dziecięcej, czyli Astrid Lindgren. Mało kto jednak wie, że w tym kraju gdzieś za morzemm (kóry zresztą Lindgren ponoć opuściła ze względu na podatki) jest istna kopalnia książek dla dzieci.
Zacznijmy od prehistorii czyli Elsy Beskow, która wcale na Szwedkę nie brzmi a jednak nią jest i nawet Nobla dostała za Nilssa co na gęsi latał. A niech ktoś mi powie, że nie czytał w podstawówce "Na jagody" - to też ona! I można by pomyśleć, że na te 10 milionów mieszkańców (niecałe) dwie takie pisarki to i tak strasznie dużo. A tym czasem tam się dla dzieci produkuje masowo. Masowo ale nie popowo. Większość książek, to bardzo ciekawe dziełka, dostosowane do wieku i poziomu adresata. Są książki "dla dziewczyn" i "dla chłopaków", ale są i takie, które czytają wszyscy. Są przygody przemiłej krowy - Mamy Muu, lub kota Findusa dla najmłodszych, Saga o Sune dla podstawówkowiczów (przebijająca miejscami francuskie Mikołajki), ale są i przygodowe powieści historyczne o wikingach dla nastolatków.
Powstaje zatem pytanie: Dlaczego nikt o tym nic nie wie?! Ano pewnie dla tego, że tak na prawdę mało kto się Szwecją interesuje. A skoro tak, to trzeba to zmienić.
I takim to właśnie radosnym stwierdzeniem oświadczam niniejszym, że postaram się na nas sprowadzić potop... dobrej literatrury dziecięcej w ciekawym przekładzie;)