Szwedzka opieka zdrowotna.
Ciaza nie choroba. Samo przyszlo i samo sie bedzie rozwijac. Tak brzmi glowna zasada opieki nad ciezarowkami w Szwecji. Nietrudno sie domyslic, ze po opowiesciach moich dwoch siostr ciotecznych o tym jaka opieke one mialy w Polsce, wlos mi sie na to zjezyl i chcialam emigrowac z powrotem na dziewiec miesiecy. No bo do czego to podobne? Cala ciaze prowadzi wylacznie polozna. Pierwsze spotkanie z ta mila pania odbywa sie dopiero kolo 11, 12 tygodnia a nastepne dopiero trzy miesiace pozniej! Badanie krwi owszem, ale raz i nie takie znowu kompleksowe. A USG przy sprzyjajacym wietrze to pewnie ze dwa razy...
Tak sobie to wszystko zlozylam do kupy i juz juz mialam (bardzo po ciazowemu) rozkleic sie i zaczac beczec, ze moj Maly Geniusz nikogo nie obchodzi a oni powinni tu chodniki wyrownac, zebym sie nie potknela.
Ale wrocilam do domu i dotarlo do mnie pare innych rzeczy. Po pierwsze, ciaze prowadzi polozna, bo ona sie do tego szkolila- tylko do tego wiec jest specjalistka. Jak wezwie lekarza to wlasciwie juz nie powod do radosci bo to znaczy, ze cos jest nie w porzadku.
Po drugie, wizyty sa rzadko ale za to jak cos mnie niepokoi to moge zawsze zadzwonic (jak nie odbiera akurat to nagrac sie na sekretarke - naprawde oddzwaniaja!) i spytac sie co robic. Jak sie okazuje, ze to co sie dzieje nie jest do konca OK, to tego samego dnia mam wizyte u ginekologa poloznika. Co prawda platna, ale za to po trzech takich wizytach dostaje sie "karte stalego klienta" i przez rok nie placi sie za zadne wizyty (oprocz dentysty).
Kolejna sprawa, ze prowadzenie ciazy, analizy, badania prenatalne i USG sa za darmo. Faktycznie rzadko, ale za to gdyby jakis wynik byl nienajlepszy to zrobia czesciej i tez sie za to nie placi.
Czyli w sumie az tak "dwupakow" nie zaniedbuja. Wrzucaja na ten swoj szwedzki luz, bo po co sie nakrecac jak wszystko jest OK? W koncu ciaza nie choroba...
Tak sobie to wszystko zlozylam do kupy i juz juz mialam (bardzo po ciazowemu) rozkleic sie i zaczac beczec, ze moj Maly Geniusz nikogo nie obchodzi a oni powinni tu chodniki wyrownac, zebym sie nie potknela.
Ale wrocilam do domu i dotarlo do mnie pare innych rzeczy. Po pierwsze, ciaze prowadzi polozna, bo ona sie do tego szkolila- tylko do tego wiec jest specjalistka. Jak wezwie lekarza to wlasciwie juz nie powod do radosci bo to znaczy, ze cos jest nie w porzadku.
Po drugie, wizyty sa rzadko ale za to jak cos mnie niepokoi to moge zawsze zadzwonic (jak nie odbiera akurat to nagrac sie na sekretarke - naprawde oddzwaniaja!) i spytac sie co robic. Jak sie okazuje, ze to co sie dzieje nie jest do konca OK, to tego samego dnia mam wizyte u ginekologa poloznika. Co prawda platna, ale za to po trzech takich wizytach dostaje sie "karte stalego klienta" i przez rok nie placi sie za zadne wizyty (oprocz dentysty).
Kolejna sprawa, ze prowadzenie ciazy, analizy, badania prenatalne i USG sa za darmo. Faktycznie rzadko, ale za to gdyby jakis wynik byl nienajlepszy to zrobia czesciej i tez sie za to nie placi.
Czyli w sumie az tak "dwupakow" nie zaniedbuja. Wrzucaja na ten swoj szwedzki luz, bo po co sie nakrecac jak wszystko jest OK? W koncu ciaza nie choroba...